Opis dzieła | Mieczysław Janikowski, „Kompozycja 74”, ok. 1967, olej na płótnie

Mieczysław Janikowski, „Kompozycja 74”, ok. 1967, olej na płótnie

Czy sztukę abstrakcyjną da się polubić, a co ważniejsze – czy da się ją zrozumieć? Tak, zdecydowanie tak. Pod warunkiem jednak, iż naszym przewodnikiem w tej materii będzie Mieczysław Tadeusz Janikowski i jego twórczość. Mimo że malarz ten uchodzi za jednego z najwybitniejszych polskich abstrakcjonistów, początki jego działalności artystycznej wcale nie były takie oczywiste. Janikowski zamierzał zostać prawnikiem. Skończyło się jednak na zaliczeniu jednego roku studiów prawniczych na Uniwersytecie Jagiellońskim. To malarstwo bowiem okazało się dziedziną, z którą chciał związać swoją zawodową przyszłość. W tym celu Mieczysław Janikowski ukończył studia na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem między innymi Kazimierza Sichulskiego oraz Stefana Filipkiewicza. Musiał być zdolnym studentem, na co wskazują słowa tego ostatniego wypowiedziane podczas przypadkowego spotkania na Węgrzech, będącego skutkiem internowania obojga w czasie II wojny światowej. Były profesor gorąco namawiał Janikowskiego do pozostania artystą, mówiąc: „Niech się świat pali i wali, a Pan, Panie Mieczysławie, niech maluje, maluje dalej”.

Powracając do początków ścieżki artystycznej Mieczysława Janikowskiego – obrona dyplomu miała miejsce tuż przed wybuchem II wojny światowej. Marzenia o byciu artystą musiały zatem odejść na dalszy plan. Janikowski w tym czasie brał czynny udział w kampanii wrześniowej. Następnie drogą przez Węgry dotarł do Francji. W końcu został ewakuowany do Wielkiej Brytanii. Tam otrzymał przydział do tworzonej formacji I Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka. Mieczysław Janikowski brał udział w oswobodzeniu Francji, Belgii i Holandii. Podczas walki został ciężko ranny, gdyż odłamek z pocisku utkwił w okolicach kręgosłupa. Przywykły jeszcze przed wojną do aktywnego trybu życia i sprawności fizycznej, będącej wynikiem uprawiania lekkoatletyki, jazdy na nartach oraz jazdy konnej, zapewne ciężko przeżył unieruchomienie na długie miesiące.

Po opuszczeniu szpitala Janikowski rozpoczął studia w College of Art w Edynburgu. Stypendium, które malarz uzyskał, pozwoliło mu na wyjazd do Francji, gdzie ostatecznie zamieszkał na stałe. W Paryżu Mieczysław Janikowski dzielił, a następnie przejął pracownię Stanisława Grabowskiego, która mieściła się w słynnej rotundzie „Le Ruche”. Choć to miejsce znane i w dodatku naznaczone piętnem artystycznej bohemy, w rzeczywistości było dosyć obskurne. Józef Czapski, wieloletni przyjaciel Janikowskiego, skrupulatnie je opisał, przy okazji kreśląc portret malarza: „Widzę go w »jego« domu – historycznej »Ruche« (…) bez cienia komfortu, o wielkiej, ciemnej i brudnej, i wąskiej, zwężającej się jeszcze u wejścia na kształt uciętego kawałka tortu, bo »Ruche« sama zbudowana była okrągło jak tort. Nie słyszałem nigdy słowa skargi z ust tego schludnego, nawet wykwintnego człowieka, który nie miał nic z rozchełstanej bohemy, ani skargi na to mieszkanie, ani na swój trudny byt”. Nie tylko autor „Wspomnień starobielskich” przywoływał Mieczysława Janikowskiego jako człowieka nad wyraz skromnego. O tej cesze artysty mówiło wiele osób. Między innymi Michel Seuphor, znany krytyk sztuki oraz malarz abstrakcjonista. Mieczysława Janikowskiego wspominał w następujący sposób: „Był cichy i prowadził tak dyskretny tryb życia, że tylko nieliczni o jego istnieniu wiedzieli. Żył dla swej sztuki i jej był całkowicie oddany. Nie wystarczyło już więc sił na walkę o uznanie, na atak na publiczność. (…) Zmarł bez najmniejszej nagrody za życie, które swojej surowej dyscyplinie poświęcił”.  

W 1962 roku w Galerii Krzysztofory w Krakowie przygotowano pierwszą w Polsce indywidualną wystawę poświęconą malarzowi. Była to dla artysty okazja, aby po 23 latach po raz pierwszy odbyć podróż do kraju. Od tego momentu niemal co roku odwiedzał Polskę. Mieczysław Janikowski zmarł w grudniu 1968 rok podczas jednej z takich wizyt.

Powołaniem artysty okazała się sztuka abstrakcyjna. Przedstawienia tworzone u schyłku lat 40. on sam nazywał „impresjonistycznymi” – ze względu na potrzebę ewokowania rozedrganej materii ujętej w nieokreślonej formie. W tym miejscu warto przywołać pewien epizod z życia Mieczysława Janikowskiego, który mógł mieć wpływ na zwrócenie się artysty w kierunku koloryzmu. Podczas wojennej rekonwalescencji wpadły mu w ręce publikacje poświęcone twórczości Henriego Matisse’a oraz Pierre’a Bonnarda. Uwrażliwione na barwę malarstwo wyżej wymienionych wyznaczyło kierunek dalszych poszukiwań artystycznych Mieczysława Janikowskiego w zakresie kolorystyki.

W twórczości malarza obok przedstawień przynależących do sztuki niefiguratywnej można odnaleźć także przykłady pejzaży, martwych natur oraz portretów. Informacja o tym, że w malarstwie tego artysty obecne są również przedstawienia o tematyce religijnej, jest zaskoczeniem dla większości odbiorców. Przedstawienia figuratywne stanowią jednak zdecydowanie mniejszą część dorobku Mieczysława Janikowskiego.

Na przestrzeni lat jego malarstwo uległo stopniowym przeobrażeniom, zmierzając do coraz większej ascezy i czystości wizji, wywołanych między innymi przez konsekwentną redukcję elementów. Na temat tego, co sam tworzył, malarz wypowiadał się w dość lakoniczny sposób, mówiąc, że „Linia prosta przeciwstawiona krzywej to już dramat, więc po cóż malować więcej?”. Nie zmienia to jednak faktu, że miał bardzo konkretne poglądy na temat sztuki abstrakcyjnej, co poświadczają choćby następujące słowa: „Niebezpieczeństwo kierunku polega na pozornej łatwości i przystępności, każdy może malować abstrakcyjnie, bez żadnych studiów. Prawdziwie dobre dzieła wyjść mogą jednakże tylko z rąk dobrych artystów. Dla nich abstrakcja jest sztuką trudniejszą niż naśladowanie natury. Artysta kształtuje i przekształca w czasie pracy swą wizję wedle żelaznej logiki plastycznej. Z części obrazu prawdziwy artysta może nieomylnie domalować wynikającą z założeń tej części resztę”.

Abstrakcje Mieczysława Janikowskiego opierają się na poddanym intelektualnej obróbce koncepcie zarówno w sferze formy, jak i struktury chromatycznej. Tak jak to ma miejsce w obrazie „Kompozycja 74”, pochodzącym ze zbiorów Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Szafirowa plama, która zajmuje cztery piąte powierzchni obrazu, sprawia wrażenie, jakby wdzierała się pomiędzy dwa granatowe trójkąty. Takie odczucie potęguje ilościowa dysproporcja pomiędzy barwami, a także zastosowanie w kompozycji kąta ostrego. Ów kąt tworzą dwa odcinki, które nie są jednak prostymi, gdyż ulegają delikatnemu wygięciu z powodu obecności szmaragdowej formy, niejako rozpierającej swoimi znaczącymi rozmiarami niebieską przestrzeń. Ponadto w jej wnętrzu znajduje się zielony (a może niebieski) punkt, którego okrągły kształt nawiązuje do szmaragdowej formy opartej na wykorzystaniu linii wklęsło-wypukłej. Wyrafinowana kolorystyka tego płótna rozgrywa się pomiędzy trzema zaledwie barwami: zieloną, niebieską i granatową. Znana historyk sztuki Krystyna Czerni słusznie zauważyła, iż „szczególna atrakcyjność tej sztuki polega na jej »malarskości«, na traktowaniu koloru, zawsze wyszukanego, jakby krystalicznie czystego, na niuansach i zestawieniach barwnych (…)”.

W kontekście tego, co zostało do tej pory powiedziane na temat twórczości Mieczysława Janikowskiego, wielu zdziwić może fakt, iż jego ulubionym twórcą był Francisco de Zurbarán. Obrazy tego hiszpańskiego artysty, żyjącego w okresie baroku, malarz najchętniej oglądał podczas wizyt w Luwrze.  

W oczach Józefa Czapskiego Mieczysław Janikowski jawił się jako „wierny z wiernych”. On sam potwierdzał to słowami: „Sztuka, której się poświęciłem, nie ściele życia różami. Będę nadal żył tak jak żyję: dla mojej sztuki. Wierzę w jej przyszłość”. Tej dewizie artysta pozostał wierny do końca.

[Opracowała: Helena Kisielewska, kustosz w Dziale Sztuki Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu]