Zdawać by się mogło, że rok 1958 był taki jak inne. Nic bardziej mylnego! Okazuje się bowiem, że to czas, w którym wydarzyło się wiele interesujących rzeczy. W Strasburgu po raz pierwszy obradowało Europejskie Zgromadzenie Parlamentarne (cztery lata później przekształcone w Parlament Europejski), Władysław Gomułka ogłosił plan budowy tysiąca szkół na tysiąclecie państwa polskiego, w Warszawie wystartował Festiwal Jazz Jamboree, a na ekrany kin wszedł Popiół i diament w reżyserii Andrzeja Wajdy. W tym też roku Kazimierz Mikulski namalował Małe okrucieństwa! Obraz ten, będący niestety jedyną pracą artysty w zbiorach Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, jest pierwszorzędnym świadectwem malarstwa krakowskiego Balzaka… Tak właśnie, Balzaka. Milcząca natura malarza spowodowała, że przyjaciele chętnie zwracali się do artysty w ten sposób.
Przygoda Kazimierza Mikulskiego ze sztuką rozpoczęła się jeszcze przed wybuchem II wojny światowej studiami na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, między innymi w pracowni Kazimierza Sichulskiego. Podczas okupacji artysta kontynuował naukę w Kunstgewerbeschule, szkoląc się pod okiem Fryderyka Pautscha. Dalsze lata życia Kazimierza Mikulskiego (aż do jego śmierci w 1998 roku) także związane były z Krakowem.
W powszechnej opinii Kazimierz Mikulski kojarzony jest głównie z malarstwem. Owa domena to jednak nie jedyna sfera, w której artysta zdołał odnaleźć swoje powołanie. Wielką rolę w jego życiu odegrał również teatr. Silna potrzeba udziału w wyimaginowanych rzeczywistościach scenicznych stała się pretekstem do odbycia przez Balzaka kursu aktorstwa w Studiu Dramatycznym powstałym przy Teatrze Starym w Krakowie. Co ciekawe, jego milczący sposób bycia zupełnie nie kolidował z chęcią występowania na scenie. I tak, w obsadzie jednej ze sztuk nazwisko Kazimierza Mikulskiego widniało obok nazwiska Tadeusza Łomnickiego. Malarz był także niezapomnianym Pedelem w Umarłej klasie, która okazała się jednym z najważniejszych przedstawień w repertuarze Cricot 2. Kazimierz Mikulski od samego początku miał znaczący wpływ na kształt tego teatru. Należał do ścisłego grona aktorów, którym przewodniczył Tadeusz Kantor. Jedną z pierwszych sztuk wystawionych przez Cricot 2 był dramat Cyrk napisany właśnie przez Kazimierza Mikulskiego.
Kolejną dziedziną, której artysta oddał sporą część swego talentu, było projektowanie scenografii. Ten obszar twórczości Mikulskiego wiązał się z trwającą ponad czterdzieści lat współpracą z krakowskim Teatrem Lalki i Maski „Groteska”, powołanym do życia przez brata Marii Jaremy Władysława oraz jego żonę Zofię. Kazimierz Mikulski, projektując dekoracje, kostiumy oraz postacie lalek, wyspecjalizował się, jak twierdzą niektórzy, w robieniu masek. Owe maski były to zazwyczaj twarze o wyrazistych rysach ze znakiem szczególnym w postaci ogromnych oczu. Choć wyjątkowość masek polegała na pewnej groteskowości w wyrazie, charakter postaci był oddany przez artystę w sposób mistrzowski.
W jednym z wywiadów malarz przyznał:
Scena była organizowana jak powierzchnia płótna.
Patrząc na obrazy Kazimierza Mikulskiego, odnosi się wrażenie, iż słowa te działają także w drugą stronę. Jego kompozycje malarskie przypominają zastygłe sceny rodem ze spektakli teatralnych. W malarstwie Kazimierza Mikulskiego widać silną dążność do kreowania, jak to określił Piotr Krakowski, „rzeczywistości poetyckiej”. Owa metaforyczna lub – jak kto woli – liryczna, poetycka rzeczywistość to taka, w której może zdarzyć się absolutnie wszystko. Jeśli zaakceptujemy fakt istnienia odmiennego, bliskiego bajce świata, wtenczas kot przemieszczający się w powietrzu na trawiastej chmurze, lewitujące dziewczynki, pies w garniturze i meloniku, jednym słowem: postaci z dzieł Kazimierza Mikulskiego, nie zdołają nikogo zadziwić. Jest jednak w błędzie ten, kto sądzi, że to świat wypełniony idyllą i radosnym optymizmem. Wystarczy spojrzeć na Małe okrucieństwa. Nanizany na nitkę, niczym koralik, chrabąszcz budzi niepokój, podsycany przez zastygłą w bezruchu kobietę, która bardziej przypomina manekina niż żywą postać.
Kazimierz Mikulski znany był także ze swej twórczości poetyckiej, nieco skromniejszej rozmiarami niż twórczość plastyczna, lecz tak samo dla niego ważnej. W jednym z jego wierszy pojawia się fragment:
Nie rozumiemy – śpiewają chóry – rytm jest wesoły, lecz sens ponury.
Te słowa idealnie nadają się do roli komentarza dotyczącego wielu przedstawień malarskich autorstwa Kazimierza Mikulskiego. Wypowiedziane przez samego artystę, wydają się tym bardziej cenne.
[Opracowała: Helena Kisielewska, adiunkt w Dziale Sztuki Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu]