Ferdynand Ruszczyc, „Młyn zimą”, 1897

Ferdynand Ruszczyc, „Młyn zimą”, 1897, olej na płótnie

„(…) dwóch tylko ludzi było w Polsce – Piłsudski i Ruszczyc”. Tak niezwyczajną, acz pełną aprobaty opinię na temat Ferdynanda Ruszczyca wyraził dekorator Jabłonowski, który przez wiele lat miał okazję współpracować z malarzem w wileńskim teatrze.

Dla większości Ferdynand Ruszczyc to przede wszystkim malarz. Mało kto wie, iż artysta, mimo opinii wytrawnego pejzażysty, w pewnym momencie swego życia całkowicie zrezygnował z malarstwa. Rodzima sztuka doznała z tego powodu poważnego uszczerbku, zyskało natomiast Wilno – ukochane miasto malarza. Ferdynand Ruszczyc przez wiele lat pełnił tu funkcję dziekana oraz pedagoga Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Stefana Batorego. Warto przy okazji wspomnieć, iż wydział artystyczny na wileńskiej uczelni w dużej mierze zawdzięczał swoje istnienie właśnie Ruszczycowi. Prócz zadań związanych z pracą na uniwersytecie artysta zajmował się projektowaniem plakatów, grafik oraz scenografii do przedstawień teatralnych. Ferdynand Ruszczyc przeszedł do historii również jako wybitny społecznik, który co rusz udowadniał, jak ważnym miejscem jest dla niego Wilno. Rolę jednak prawdziwej arkadii bez wątpienia pełnił Bohdanów, w którym malarz urodził się, wychował, a także spędził najszczęśliwsze chwile swego życia u boku żony Giny i gromadki pociech. To właśnie w Bohdanowie, tuż przy jeziorze, znajdował się młyn, który stał się częstym motywem obrazów Ruszczyca tworzonych przezeń w latach 1897–1898.

„Piękno jest wszędzie, gnieździ się w najbliższym i najprostszym, trzeba je tylko dostrzec” to opinia Ferdynanda Ruszczyca na temat otaczającej rzeczywistości. Będąc artystą, na dodatek artystą o wyjątkowo romantycznym usposobieniu, potrafił dostrzec urodę i znaczenie w najdrobniejszej i najbardziej niepozornej rzeczy. Stąd tak liczne pejzaże, w których bohaterem stała się pojedyncza chmura, konary drzew czy fragment skutej lodem ziemi. W malowanych przez siebie krajobrazach Ferdynand Ruszczyc ukazywał naturę (a w zasadzie jej skrawek) w taki sposób, że odkrywała ona przed widzem nie cząstkę, lecz całą swą wielkość. 

Ferdynand Ruszczyc przez wiele lat swego życia prowadził dzienniki, wydane w latach 90. XX wieku w dwóch, obszernych częściach: Ku Wilnu i W Wilnie. Pod datą 16 listopada 1898 roku artysta umieścił zdanie: „Maluję wodę spod młyna”. Następnego dnia w dzienniku pojawił się wpis: „Pierwszą aprobatę mojego »Młyna« usłyszałem od Juliana [służącego]. Podobała mu się piana”. Galeria Malarstwa Polskiego Muzeum Górnośląskiego może poszczycić się dwoma obrazami pędzla Ferdynanda Ruszczyca. Jednym z nich jest pyszne wyobrażenie młyna otoczonego zimową aurą. Sądząc po liczbie przedstawień poświęconych temu widokowi, był to motyw nad wyraz szczególny dla Ruszczyca. Być może eksploatacja tego tematu wynikała nie tylko z nadzwyczajnej urokliwości tego miejsca, lecz także z obecności aż trzech żywiołów, które fascynowały artystę. W obrazie pojawia się bowiem skrawek ziemi, symbolizujący wieczność; woda, która oznacza nieustającą zmienność, a także powietrze ujęte w szarosiwym fragmencie nieba, będące emanacją pojęcia nieskończoności.

Malarstwo Ferdynanda Ruszczyca zaliczane jest do nurtu zwanego symbolizmem.

[Opracowała: Helena Kisielewska, adiunkt w Dziale Sztuki Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu]