Pamiętamy! To jedno z najdramatyczniejszych wydarzeń w historii Bytomia…

W środę 31 stycznia 1923 roku w kopalni węgla kamiennego „Heinitz” (po 1945 roku „Rozbark”) doszło do jednego z najtragiczniejszych wypadków górniczych na obecnych ziemiach polskich. Na poziomie 420 wybuchły gazy nagromadzone w nieczynnym wyrobisku oraz pył węglowy. Kopalnia „Heinitz” zaliczana była do niegazowych, górnicy posługiwali się lampami z otwartym płomieniem. Potężna fala wybuchu przeszła do szybu Römhild (późniejszy szyb Lompy), a stamtąd na poziom 660 oraz na powierzchnię, gdzie widać było z daleka unoszący się z szybu ogromny słup dymu. W bezpośrednim zasięgu znajdowało się 23 górników, którzy zginęli na skutek poparzenia lub zaczadzenia.

Na ratunek ruszyła drużyna złożona z 22 ratowników i 4 zastępowych. Dotarli na miejsce po 7 godzinach. „Katolik” z 3 lutego donosił o postępach akcji: podczas kolejnych godzin wydobyto zabitych: 15, 35, 52, 74, 112… Było kilkuset rannych, których umieszczano w bytomskich szpitalach. Ogółem tragiczny bilans po trwającej kilkanaście dni akcji ratunkowej zamknął się liczbą 145 zabitych, wśród nich 4 ratowników. Byli to głównie mieszkańcy okolicznych miejscowości. Jak obliczyli dziennikarze „Katolika”, osierocili łącznie 110 dzieci.

Zbiorowy pogrzeb ofiar wypadku odbył się w niedzielę 4 lutego na rozbarskim cmentarzu parafialnym. Wzięły w nim udział rzesze ludzi. We wspólnym grobie pochowano 117 górników (trwała jeszcze akcja ratownicza i nie wszystkich do tego czasu wydobyto). Pojedyncze i zbiorowe pogrzeby odbywały się jeszcze przez kilkanaście następnych dni. Zbiorowa mogiła poległych górników z „Heinitza” istnieje na rozbarskim cmentarzu do dziś.

[Opracował: Maciej Droń]