Dzieła sztuki na wojnie

Znajdujemy się obecnie w niełatwej sytuacji dla muzealnictwa – nie możemy Państwu prezentować naszych zbiorów na żywo, otwierać wystaw, opowiadać o nich godzinami, jednak przynajmniej je mamy! Otóż muzea wielokrotnie borykały się z trudniejszymi sytuacjami, kiedy to wojenna zawierucha i okupacja stanowiły niepowtarzalne okazje do zagrabienia i wywiezienia cennych zabytków w sposób mniej lub bardziej zorganizowany przez różnych ludzi z różnych powodów – czy był to pomysł stworzenia największego muzeum na świecie w połączeniu z pomysłem, że dzieła, które miały to muzeum wypełniać, można sobie po prostu wziąć, czy ambicje stania się największym kolekcjonerem III Rzeszy, co z pewnością przyda prestiżu i podkreśli pozycję, aż po chęć nabycia (drogą zabrania) „pamiątek” z okupowanych terenów. Jakiekolwiek to były powody – ideologiczne czy bardzo prywatne – faktem pozostaje, że dzieła sztuki w czasie wojny wędrowały, przemieszczały się pociągami i ciężarówkami, były zawijane w dywany czy zabijane w drewnianych skrzyniach. Stały w ciemnych kątach lub wisiały w gabinetach i prywatnych rezydencjach. Ich losy były bardzo różne, a zadanie prześledzenia tychże – co najmniej karkołomne.

W październiku 2018 roku, w ramach cyklu „Śląsk w kontekście” odbyło się spotkanie z drem Robertem J. Kudelskim – historykiem sztuki i pasjonatem poszukiwania utraconych dzieł oraz odtwarzania ich wojennych losów. Jest autorem publikacji poświęconych stratom wojennym, m.in.:  Zaginiony Rafael. Kulisy największej kradzieży nazistów, Lista Grundmanna. Tajemnice skarbów Dolnego Śląska czy Zrabowane Skarby. Losy dzieł sztuki na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej. Na spotkaniu w Muzeum Górnośląskim opowiadał nie tylko o tym w jaki sposób zorganizowany był przemysł przejmowania, katalogowania i opisywania polskich dzieł sztuki w czasie okupacji, ale także o roli Śląska w wojennych losach i drogach polskich dóbr kultury w momencie, kiedy została już podjęta decyzja o ewakuacji i wywiezieniu ich w głąb Rzeszy oraz powojennych poszukiwaniach zaginionych dzieł. Zapraszamy do wysłuchania nagrania z tego interesującego spotkania, a zainteresowanych tematem odsyłamy także do lektury artykułu poniższego artykułu.

Wybuch wojny zawsze oznacza konieczność zabezpieczenia, ukrycia czy ratowania dóbr kultury. Jest to sygnał alarmowy dla muzeów, archiwów, bibliotek czy innych instytucji kultury oraz prywatnych kolekcjonerów, gdyż wojenna zawierucha, chaos panujący na terenach, na których prowadzone są działania wojenne, okupacja grożą nie tylko zniszczeniem, ale stanowią też niepowtarzalną okazję do zagrabienia i wywiezienia cennych zabytków, dzieł sztuki i innych dóbr kultury. W przypadku II wojny światowej mieliśmy do czynienia ze zorganizowaną akcją przeglądania, katalogowania, opisu oraz przejmowania ogromnej liczby dzieł sztuki oraz zaciętą rywalizacją niemieckich dygnitarzy o tytuł największego kolekcjonera III Rzeszy, którą można bez specjalnej przesady nazwać wewnętrzną wojną w ramach wojny.

Trzeba pamiętać o tym, że wojna prowadzona przez III Rzeszę była przede wszystkim wojną ideologiczną, która miała na celu wprowadzenie nowego ładu, opartego na konkretnej wizji świata, która obejmowała także kulturę i sztukę. Hitler miał ambicję stworzenia największego muzeum sztuki w Linzu – muzeum, które świadczyłoby o wyższości przede wszystkim sztuki niemieckich mistrzów lub nimi inspirowaną, co dawało szerokie pole do popisu przy wybieraniu kolejnych dzieł i odnajdowaniu rzekomych inspiracji. Pełnomocnikiem, który zajmował się pozyskiwaniem dzieł dla Hitlera był dr Hans Posse, świetnie zaznajomiony (jeszcze przed wojną) z zawartością m.in. kolekcji Czartoryskich. Oprócz tego wielu dygnitarzy miało ambicję stworzenia prywatnych kolekcji dzieł sztuki, motywowane najczęściej chęcią manifestowania władzy i pozycji oraz czystym snobizmem. Należeli do nich m.in.: Himmler, Goering, Goebbels, Bormann czy Speer. Powszechna była też praktyka „pożyczania” polskich dzieł sztuki przez urzędników, policjantów czy funkcjonariuszy SS, w celu dekorowania biur czy nawet prywatnych mieszkań.

Po okresie pewnego chaosu i niekontrolowanych grabieży i wywózek w początkach wojny, bardzo szybko stworzono odpowiednie, dość dobrze zorganizowane struktury zajmujące się przeglądaniem, katalogowaniem i opisem polskich dzieł sztuki. Angażowały ogromną liczbę osób – historyków sztuki, muzealników, konserwatorów i marszandów, a na czele całej tej machiny stał dr Kajetan Mühlmann na stanowisku Specjalnego Komisarza ds. Zabezpieczenia Dzieł Sztuki na Wschodnich Terenach Okupowanych. W ciągu kilku miesięcy, zorganizowane przez Mühlmanna grupy operacyjne, obejrzały najważniejsze kolekcje prywatne i publiczne na terenach Generalnego Gubernatorstwa, a następnie dokonano podziału dzieł sztuki na trzy kategorie wartośći – Wahl I, II i III. Dzieła uznane za najwybitniejsze (Wahl I), zostały sfotografowane i weszły do stworzonego następnie katalogu Sichergestellte Kunstwerke im Generalgouvernement – zawierającego opis eksponatów, ocenę oraz uwagi dotyczące renowacji i konserwacji. Na kategorię Wahl I składały się 163 pozycje malarstwa, pochodzące z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie i Krakowie, Wawelu, Łazienek, Zamku Królewskiego w Warszawie, Muzeum Diecezjalnego w Tarnowie i Sandomierzu, kościoła Paulinów na Skałce, kościoła Mariackiego, kościoła św. Floriana; prywatnych kolekcji: Wittinga, Branickich, Potockich, Czartoryskich, Radziwiłłów, Hutten-Czapskich, Krasińskich, Tarnowskich, Rykaczewskiego, Lubomirskich. Po wykonaniu zdjęć i opisaniu obrazów, część z nich umieszczono w reprezentacyjnych apartamentach Hansa Franka i jego współpracowników. W letniej rezydencji Franka w Krzeszowicach zawisło 8 obrazów Canaletta z Zamku Królewskiego w Warszawie. Część dzieł trafiła w ręce innych wpływowych dygnitarzy. Mühlmann, który był protegowanym Hermana Goeringa i najprawdopodobniej na jego rozkaz, wysłał kilkanaście obrazów do Berlina (w tym tzw. Wielką Trójkę: „Damę z gronostajem” Leonarda da Vinci, „Portret młodzieńca” Rafaela Santi oraz „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta). W 1943 roku część dzieł powróciła z Berlina, a w wyniku przeprowadzonych inspekcji dotyczących warunków przechowywania „zabezpieczonych” dzieł pozbawiono Kajetana Mühlmanna stanowiska – miało to na celu przede wszystkich odsunięcie Goebbelsa od najcenniejszych dzieł sztuki.

Aż do lipca 1944 roku, kiedy podjęta została decyzja o ewakuacji, działa sztuki przechowywane były w magazynach i składnicach m.in.: w piwnicach Wawelu, gmachu Akademii Górniczej, Bibliotece Jagiellońskiej, Muzeum Narodowym w Warszawie czy Muzeum Wilanowskim. Po zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną Hans Frank wraz z najbliższymi współpracownikami zajął się ewakuacją najcenniejszych dzieł sztuki, ale samo rozluźnienie struktur administracyjnych w obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej spowodowało, że również funkcjonariusze zaczęli szabrować i wywozić dzieła sztuki na własną rękę. Kradli urzędnicy oraz żołnierze – po upadku powstania warszawskiego zaistniały warunki wyjątkowo sprzyjające – systematyczne wyburzanie kolejnych kwartałów miasta szło w parze z grabieżami.

Zorganizowana akcja wywozu najcenniejszych dzieł została powierzona przez Franka jego doradcy ds. sztuki Wilhelmowi Ernstowi von Palézieux. W sierpniu dzieła sztuki zostały przewiezione (w wagonie, który mieścił „obrazy pozawijane w dywany i różne materiały”) do pałacu Manfreda von Richthofena w Sichowie. W ten sposób zbiory sztuki z Krakowa znalazły się na Dolnym Śląsku, gdzie już w styczniu 1945 roku przenosi się także biuro Hansa Franka, w związku z tym dziełom sztuki trzeba znaleźć nowe miejsce. Zostają przewiezione do pałacu Hansa Christopha i Herty von Wietersheim-Kramst w Morawie. Pod koniec stycznia Frank wyjeżdża do Neuhaus w Bawarii, dokąd też poleca swemu adiutantowi Helmutowi Pfaffenrothowi wysłać trzy skrzynie wybranych dzieł sztuki – są to około 23 obrazy, wśród których znajdują się „Dama z gronostajem” oraz „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem”. Pozostałe dzieła sztuki zostają przewiezione w trzech ciężarówkach z Morawy do Cieplic – do posiadłości Schaffgotschów (tak, to posiadłość należąca do rodziny męża słynnego „śląskiego Kopciuszka”), gdzie swoje biuro miał Konserwator Zabytków Prowincji Dolnego Śląska, prof. Günter Grundmann – to on właśnie dostał z Berlina rozkaz zabezpieczenia dzieł pozostawionych przez Franka na Dolnym Śląsku. Zanim jednak Grundmann zdołał dotrzeć do Morawy, podobno pojawili się tam jacyś niezidentyfikowani bliżej „urzędnicy Generalnego Gubernatorstwa” i zabrali część kolekcji. Wkrótce również Grundmann musiał opuścić Dolny Śląsk – w lutym, w jednej ciężarówce część obrazów i kilka cennych gobelinów zostaje wywieziona do Coburga w Bawarii. Zresztą zaraz po wojnie Grundamann sam zgłosił się do amerykańskich wojskowych, w celu zwrócenia tych dzieł. Na resztę pozostałych w Cieplicach dzieł szczęśliwym przypadkiem natknął się prof. Witold Kieszkowski – jeden z członków zespołu rewindykacyjnego zorganizowanego po wojnie przez dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie prof. Stanisława Lorenza. „Dnia 20 sierpnia [1945 roku], wracając ze Szklarskiej Poręby po całodziennych nieudanych poszukiwaniach składnicy, w której znajdować się miały zbiory polskie, w godzinach podwieczornych zatrzymałem się w Cieplicach. Ponieważ do zmierzchu brakowało jeszcze parę godzin czasu, postanowiłem zwiedzić Bibliotekę Schaffgotschów, w której jeszcze nie byłem. Wszedłem przez boczne, zdaje się, wejście i tutaj w ciemnym kącie na klatce schodowej zauważyłem poustawiane jedna na drugiej skrzynie. Przy świetle zapałki na jednej ze skrzyń odczytałem napis Warschau1. Znalezione przez Kieszkowskiego obrazy, były dziełami o wielkiej wartości, które szczęśliwie udało się odzyskać, jednak trzeba pamiętać, że do dzisiaj wiele zrabowanych przez nazistów polskich dób kultury (w tym kilkadziesiąt wpisanych na listę katalogu Sichergestelle), nie zostało odnalezionych, m.in. „Portret młodzieńca”, który jest tematem niezwykłej książki dr. Roberta Kudelskiego. W filmie Georga Clooney’a w jednej ze scen obraz Rafaela zostaje spalony przez nazistów, my możemy mieć tylko nadzieję, że filmowa fikcja nie ma nic wspólnego z rzeczywistym losem obrazu i być może kiedyś dotrze do nas radosna wieść o jego odnalezieniu, tak jak innych dzieł, wciąż uznawanych za zaginione.

 

1 Cyt. Za J.R. Kudelski, Zaginiony Rafael. Kulisy największej kradzieży nazistów, Kraków 2014, s. 149.

[Magdalena Pospieszałowska]