Opis dzieła | Zofia Rydet, „Arlekin” z cyklu „Mały człowiek”

„Dziecko – sto masek, sto ról zdolnego aktora. Naiwne i przebiegłe, pokorne i wyniosłe, łagodne i mściwe, dobrze ułożone i samowolne. W dziedzinie uczuć przewyższa nas siłą (…). W dziedzinie intelektu co najmniej nam dorównywa, tylko mu brak doświadczenia”.

Janusz Korczak

Zofia Rydet, Arlekin, z cyklu „Mały człowiek”, 1958, czarno-biała odbitka bromosrebrowa

W 1961 roku Zofia Rydet, dziś uznawana za jedną z najważniejszych polskich fotografek XX wieku, zadebiutowała wystawą zatytułowaną „Mały człowiek”. Ekspozycja odbyła się w siedzibie Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego, które odegrało znaczącą rolę w życiu artystki. I nie chodzi tu jedynie o przychylność środowiska wobec wystawowego projektu Rydet, ale o korzyści płynące z przyjaźni z poszczególnymi członkami stowarzyszenia oraz realną wymianę doświadczeń.

Powróćmy jednak do kwestii wystawy… Na pokazie zaprezentowano kilkadziesiąt fotografii z wizerunkami dzieci, wykonanych przez Zofię Rydet w latach 1952–1963. Wiele ze zdjęć przedstawiało nieletnich mieszkańców Polski. Wśród wizerunków znalazły się także dziecięce podobizny wykonywane podczas licznych wypraw, które artystka odbyła, podróżując między innymi do Albanii, Bułgarii, Jugosławii czy Egiptu. O wielkiej sile tych fotografii świadczy przede wszystkim autentyczność małych modeli, równająca się z brakiem ujęć wyidealizowanych, przesłodzonych, a zatem nieprawdziwych. Zofia Rydet w swych pracach dała wyraz (oczywistej, choć nie zawsze respektowanej) prawdzie, mówiącej o tym, iż świat dzieci rządzi się takimi samymi regułami co świat dorosłych. O pełnym dojrzałości ze strony artystki podejściu świadczyć mogą nie tylko fotografie, których była autorką, ale również tytuły poszczególnych rozdziałów wystawy, takie jak: Małe kobietki, Między nami mężczyznami czy A jednak samotni.  

Okazuje się, że fotograficzne studium psychologii dziecka, jakie Zofia Rydet stworzyła, a następnie upowszechniła w postaci wystawy „Mały człowiek”, miało swoją kontynuację w publikacji o charakterze albumowym. W 1965 roku nakładem wydawnictwa Arkady ukazała się bowiem książka o tym samym tytule co tytuł serii oraz tytuł gliwickiej wystawy. Zofia Rydet zamieściła w niej ponad 140 fotografii poświęconych dzieciom i dodatkowo opatrzyła je fragmentami z pism pedagogicznych Janusza Korczaka. Książka wyróżnia się bardzo przemyślaną oraz niezwykłą w formie szatą graficzną zaprojektowaną przez wybitnego polskiego artystę Wojciecha Zamecznika. To jeden z pierwszych tego typów albumów w powojennej Polsce. Zawarty w książce materiał pochodzi z pierwszego w twórczości artystki cyklu fotograficznego.

W zbiorach Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu znajdują się dwa zdjęcia, które zasiliły treść wspomnianej publikacji. To fotografia Arlekin i Dziwna pieśń. Obydwie prace są przykładem wykonanych na czarno-białym papierze, w technice bromosrebrowej, odbitek.

Dziś interesować nas będzie przede wszystkim pojedynczy portret zwany Arlekinem. Ze zdjęcia spogląda na nas chłopiec, którego wcale nie peszy oko obiektywu. Nie ma żadnej wątpliwości, że to zaledwie kilkulatek, a mimo to czujemy jakąś dziwną dojrzałość w spojrzeniu chłopca. Niestety, nie znamy jego imienia. Nie wiemy również, czy artystka zwróciła się do dziecka z prośbą o to, by zapozowało, czy też może udało się jej mimochodem wykonać zdjęcie. Jedno pozostaje pewne, Zofia Rydet uwieczniła młodego, pewnego siebie i ciekawego świata człowieka.

Warto przy okazji dodać, iż zdjęcie debiutowało parę lat wcześniej, zanim pojawiła się publikacja. Zostało bowiem opublikowane w 1961 roku na okładce branżowego czasopisma „Fotografia”. Według przekazu Zofia Rydet miała je wykonać w Bytomiu, w prowadzonym przez siebie sklepie.

„Nie ma dzieci – są ludzie, ale o innej skali pojęć, innym zasobie doświadczenia, innych popędach, innej grze uczuć. Pamiętaj, że my ich nie znamy (…). Dziecko nie mniej, nie ubożej, nie gorzej myśli niż dorośli, ono inaczej myśli”. Te słowa autora Króla Maciusia Pierwszego, wykorzystane przez Alfreda Ligockiego we wstępie do albumu, stanowią tekstowy, niezwykle trafny komentarz do zdjęć Zofii Rydet. Fotografka widziała w dzieciach autonomiczne podmioty, których świat potrafi być równie złożony jak w przypadku świata dorosłych. Gdy artystka fotografowała swoich nieletnich modeli, był to czas, gdy panowało powszechne przekonanie, że „dzieci i ryby głosu nie mają”. Cyklem „Mały człowiek” Zofia Rydet dowiodła, jak mylne potrafią być poglądy dorosłych.

[Opracowała: Helena Kisielewska, kustosz w Dziale Sztuki Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu]