Noc kryształowa w Bytomiu

W nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku także przez Bytom przeszła pożoga nocy kryształowej.

Z tej okazji dyrektor Muzeum Górnośląskiego, Leszek Jodliński, przygotował krótki tekst upamiętniający tamte bolesne wydarzenia. Serdecznie zapraszamy do lektury i poświęcenia kilku chwil na refleksję.

Noc kryształowa (Kristallnacht) była pierwszym tak zmasowanym pogromem ludności żydowskiej zamieszkującej III Rzeszę. Kończyła okres prześladowań administracyjnych i prawnych, jakie ze strony nazistów dotykały od 1933 roku niemieckich Żydów. Rozpoczęła etap jawnej agresji i terroru.
Pretekstem do wywołania fali niechęci i nienawiści wobec ludności żydowskiej był zamach na Ernsta von Ratha, pracownika ambasady III Rzeszy w Paryżu, przeprowadzony – w akcie protestu przeciwko masowym wypędzeniom i deportacjom Żydów (w tym także polskich) z terenu Niemiec – 7 listopada 1938 roku przez Herszela Grynszpana.
Podsycając nastroje antyżydowskie, władze Niemiec sprowokowały, a następnie wspierały akty terroru, których apogeum nastąpiło w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku. W całych Niemczech, także na terenie niemieckiego Górnego Śląska, który od 16 lipca 1937 roku nie podlegał już ochronie konwencji genewskiej z 1922 roku, doszło do brutalnych ataków na Żydów, ich sklepy i majątki oraz do skoordynowanej akcji podpaleń synagog. W wyniku nocy kryształowej na terenie III Rzeszy oraz terenach wcielonych do Niemiec (m.in. Austrii i Kraju Sudetów) spalono i zniszczono około 267 synagog (różne dane). W pogromie tym życie bezpośrednio straciło od 91 do blisko 400 osób (ponownie rozbieżne dane). W kolejnych zaś dniach zaaresztowano i deportowano do obozów koncentracyjnych ponad 30 000 niemieckich Żydów.
W Bytomiu w trakcie nocy kryształowej spalono obie istniejące tu synagogi. Splądrowano około 70 sklepów i nieznaną liczbę mieszkań. W kolejnych dniach wywieziono do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie ponad 200–300 osób (niejednoznaczne dane).
Tak zdarzenia te zapamiętał i opisał kilka dni później nieznany z imienia Pan Werner, bytomski Żyd*:
„Obie synagogi, jak również dom ich opiekuna o nazwisku Totschek spłonęły. Ogień strawił wyposażenie, meble itd. Totschek widząc pożar wyszedł niemal nagi z dozorcówki i został odciągnięty od budynków podobnie jak jego żona. Ta stała jedynie w swojej nocnej koszuli i szlafroku. Strażacy z uwagą obserwowali pożar pilnując, by wszystko się dokładnie spaliło i by ogień nie uszkodził innych domów. Kobiety i mężczyźni zostali dotkliwie pobici, młodzi i starzy. Najbardziej jednak starzy. Znany jest mi przypadek, gdy jedną z kobiet pobito niemal na śmierć. Mógłbym napisać ci dużo, dużo więcej, ale jestem bliski rozchorowania się mając to wszystko przed oczyma i muszę na tym poprzestać. (…) Świat pozna się na tym, ale będzie już za późno (…)”.
Mieszkanie nie przedstawiało się w lepszym stanie:
„(…) całe mieszkanie było jedną wielką ruiną. Wszystko co szklane, porcelanowe potłuczone. Mieszanina porozrzucanych talerzy, zastawy, zdjęć, zegarów, dokumentów na podłodze. Fortepian porąbany siekierą, fisharmonia rozbita. Kredens wybebeszony i też porąbany siekierą, inne meble zniszczone. Krzesła porozbijane na kawałki. Trudno to wszystko opisać. Oczywiście ta odrobina biżuterii, jaką mieliśmy skradziona. Odłożone 160 marek jakie miałem zapłacić za zdjęcia w sobotę, skradzione. Drobne marki na żywność coś 15 czy 18 marek też. Za co przeżyjemy? Zredukowani zostaliśmy do żebraków. Schowałem się przed napastnikami u wdowy Friedlaender (…)”.
* Z listu Pana Wernera do córki Suselotte Werner z 19 listopada 1938 roku, przemyconego do Katowic i stąd wysłanego do Londynu (źródło: Archiwum w Leo Baeck Institute; we fragmentach zachowano oryginalną interpunkcję)
Leszek Jodliński
Dyrektor Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu